Promyczek

posted in: O nas | 0

Mój ukochany synek i moja inspiracja, to z jego powodu powstała ta strona. Jest pogodnym chłopcem, z dużym poczuciem humoru, wielkim żartownisiem. Za uśmiechem kryje się bardzo wrażliwa osobowość.

 

Promyczek cały zbudowany jest z emocji i zdarza się, że te emocje falują: od śmiechu do gniewu, od gniewu do rozpaczy i z powrotem – do zaraźliwej radości. Uczucia wciąż w znacznej mierze wyraża niewerbalnie: chociaż mowa już się u niego pojawiła, wymawianie wielu głosek nadal sprawia kłopot. Tymczasem do dyspozycji chłopca wciąż pozostaje jego pierwszy język: ekspresyjny, czasem dla nas zrozumiały, a czasem nie, wsparty gestami. Żeby rozwój synka przebiegał prawidłowo, musimy wyeliminować ten alternatywny kod. Z jednej strony bardzo mi zależy, by Promyczek jak najszybciej zaczął do nas mówić pełnymi zdaniami. Z drugiej strony trochę szkoda tego wesołego świergotu, do którego przywykliśmy.

 

Jest bardzo pomysłową i kreatywną osobą. Z łatwością rozpracowuje urządzenia elektroniczne: komórki, aparaty, komputery, smartfony. Znajduje też niecodzienne zastosowania dla codziennych przedmiotów. W jego rękach wszystko staje się materiałem malarskim: z cząstek pomarańczy można ułożyć skomplikowany obraz.

 

W swoim krótkich życiu Promyczek nie miał lekko. Po pierwsze, z powodu swego charakteru. Chłopiec ma swoje własne wyobrażenia na temat tego, jak powinien wyglądać świat i stara się ze wszystkich sił te wyobrażenia zrealizować. Upiera się przy drobiazgach. „Teraz piję tylko przez słomkę”, postanawia. I chociaż męczy go pragnienie, a na stole stoi kubek z napojem, Promyczek wyrusza na poszukiwania słomki. „Będę mył się gąbką”, obwieszcza. I gąbka staje się warunkiem jego zadowolenia w wannie. Walczymy z jego uporem, tam, gdzie uważamy to za konieczne. Nie oddaje pola bez walki. Czasem wylewa morze łez z powodu drobiazgów.

 

Poważnym utrudnieniem dla Promyczka jest niewątpliwie bardzo późny rozwój mowy. Przez cztery pierwsze lata życia syn sprawiał wrażenie, jakby słowa były mu zupełnie do niczego niepotrzebne. Musiałam czekać prawie cztery i pół roku, zanim zaczął mówić do mnie „mamo”. Prawdopodobnie brak mowy w znacznej mierze brał się z ograniczeń natury fizjologicznej: Promyczek miał skrócone wędzidełko języka, nie był w stanie wymawiać większości głosek. Wydaje mi się jednak, że to tylko część (nawet jeśli znaczna) odpowiedzi na pytanie o przyczynę jego kłopotów.

 

Dzieci uczą się przez naśladowanie. Tymczasem Promyczek naśladować nie chciał. Wszystko robił po swojemu. Bywał z tego powodu bardzo samodzielny – szybciej od starszej siostry nauczył się otwierać lodówkę, jeśli coś było poza zasięgiem jego rączek, przystawiał sobie krzesło. Bardzo się z tego śmialiśmy. Nie byliśmy świadomi, że brak naśladowania jest źródłem tak dużych problemów.

 

Przeoczyliśmy też moment, w którym rozwój Promyczka w niepokojący sposób się zatrzymał. Dla nas wciąż był jedyny, nadzwyczajny – może trudny – lecz na pewno nie ułomny. Na placu zabaw wydawał się młodszy od rówieśników, ale powtarzałam sobie jak mantrę, że każde dziecko ma swój czas. Dziś bardzo żałuję, że wcześniej nie wychwyciłam niepokojących sygnałów.

 

Gdy już zrozumieliśmy na czym polegały nasze błędy wychowawcze i gdy znaleźliśmy dla syna skuteczną terapię – a diagnozowanie i szukanie pomocy trwało pół roku – Promyczek szybko stał się zupełnie innym dzieckiem: zaczął dynamicznie się rozwijać, u chłopca odblokowała się mowa, a wraz z nią pojawiły się szybkie postępy w umiejętnościach poznawczych. A jednak taki przyspieszony tryb nauki był dla Promyczka – i dla nas wszystkich – nadzwyczaj wyczerpujący. Aby dorównać rówieśnikom, syn musiał nabyć wiele umiejętności w krótkim czasie. Trafił do grupy przedszkolnej, gdzie był jedynym niemówiącym dzieckiem – dodatkowo miał słabiej niż przeciętnie rozwinięte zdolności manualne, nie potrafił współdziałać w grupie.

 

Dziś też nie jest mu łatwo. Gdy inne dzieci powoli, wytrwale pną się w górę, Promyczek musi nadal skakać przez przeszkody. Ma w sobie wolę i motywację. Mało które dziecko pracuje tyle co on. Codziennie rano na 45 minut siada do ćwiczeń. Czasem trze przy tym oczy, traci wątek, ziewa. Potem idzie na zajęcia w przedszkolu. Wieczorem czeka go kolejna porcja ćwiczeń – przekazywanych w większości w postaci zabaw, jednak przynajmniej na pół godziny syn siada przy stoliku i twardo trenuje mniej wdzięczne umiejętności, jak rysowanie kół, linii, kwadratów… Jestem pewna, że ten trud zaprocentuje. Za jakiś czas kłopoty rozwojowe Promyczka odejdą w przeszłość. A przy tym, na moich oczach syn staje się pracowitą, odpowiedzialną i obowiązkową osobą.

 

Promyczek odnalazł się w swoim nowym świecie i stał się przez to mniej nerwowy. Ma w sobie dużo empatii. Chce pomagać. Jeśli Mgiełka się rozpłacze, brat z własnej inicjatywy przynosi jej chusteczkę. Rano przed wyjściem podaje mi torbę i buty. Z własnej inicjatywy nakrywa do stołu, karmi kota. W takich chwilach wydaje się bardzo dojrzałym dzieckiem. Nie mam wątpliwości, że wyrośnie z niego dobry człowiek.